piątek, 17 kwietnia 2015

Problem PEGI - prof. Irena Lipowicz

Dzisiaj zahaczymy trochę o sprawy bardziej przyziemne. Znalazłem artykuł z wyborczej.pl gdzie przeprowadzono wywiad z Rzecznikiem Praw Obywatelskich - Panią prof. Ireną Lipowicz, na temat oznaczeń PEGI. Rozbiorę ten wywiad na części i sam ustosunkuję się do każdej części. Tekst na poważnie? Tego jeszcze nie robiłem.
Zacznijmy zatem.


Krzysztof Majdan: Czytając artykuły i komentarze pod nimi do pani listów do MEN czy resortu gospodarki w sprawie gier wideo, można odnieść wrażenie, że prowadzi pani krucjatę...
Prof. Irena Lipowicz: Krucjatę przeciw czemu? Przecież jestem zwolennikiem wolności internetu, udowodniłam to podczas sprawy ACTA. Grami zajęłam się na skutek sygnałów od obywateli i z przekonania. Tu chodzi przecież o dzieci, dla których pewne gry są bardzo szkodliwe, niedostosowane do ich wieku, a nie ma żadnych przepisów regulujących ich dystrybucję. Jak np. "GTA", gdzie znajdziemy wiele drastycznych treści. Tu już nie chodzi o samo zabijanie. Tu chodzi o realizm. W tej grze można np. torturować człowieka, bardzo realistycznie rażąc go prądem lub wyrywając mu zęby obcęgami. Chciałby pan, aby pana dziecko grało w taką grę?
Szymon "Szogun" Rogowski: Tutaj Pani Profesor mam pewne zastrzeżenie. Jeżeli chodzi o grę GTA to trochę to Pani zdemonizowała. Wstawił bym tutaj jako lepszy przykład Mortal Kombat. Co do reszty się zgadzam

K.M.: Jasne, że nie. To gra dla dorosłych, nie dla dzieci.
I.L.:  Dostałam list od zawodowej testerki gier. Opisała przypadek siostry, bardzo zabieganej osoby, która ma dziewięcioletniego syna. Gdy prosił o "GTA", dostał. Mama chciała pokazać dziecku, że jej na nim zależy.
K.M.: Komuś tu zabrakło zdrowego rozsądku. Zakazy i nakazy w tym nie pomogą.
I.L.:  A skąd matka miała wiedzieć, co jest w tej grze? Nie każdy ma w rodzinie testera gier wideo.
Szogun: Tutaj absolutnie zgadzam się z Panem Krzysztofem. Absolutny brak wyobraźni ze strony matki dziecka. Nie trzeba być testerem gier by coś o nich wiedzieć. Jeżeli dziecko o coś prosi a my mamy mało czasu to zapraszam na serwis YT i wpisać sobie nazwę gry w wyszukiwarce, a na koniec zobaczyć chociaż jeden materiał z gry. Za długo? To może przeczytać artykuł na temat gry na jakimkolwiek większym serwisie (wyskakują jako pierwsze na google.pl)? Pomogłem? Niema za co.

K.M.: Skąd? Na pudełku "GTA" jest czerwony piktogram - dozwolone od lat 18.
I.L.: Owszem, ale PEGI, czyli międzynarodowy system oznaczeń gier stosowany w 38 krajach, nie jest wszędzie obowiązkowy dla producentów. Rodzicom często brakuje świadomości o wpływie gier na dzieci. Przecież pamiętają, że sami jako niepełnoletni oglądali film dozwolony od 18 lat czy grali w prostą grę z elementami przemocy, a wywoływało to u nich jedynie dreszczyk emocji. Tylko że to są dwa różne światy. Dziś gry mają nieporównywalnie wyższy stopień realizmu, interakcja sprawia, że dzieci angażują się całkowicie.
Szogun: Hmm... coś mi się wydaje, że oznaczenie PEGI jest w naszym kraju obowiązkowe od strony producenta. Wydaje mi się bo jeszcze nie widziałem pudełka bez oznaczenia. Owszem, sami sięgaliśmy po owoce zakazane. Jednak standard wychowania dzieci był zupełnie inny i dzieci rozwijały się inaczej. Jako dzieci mieliśmy zupełnie inne pomysły i inaczej spędzaliśmy czas. Ale nie możemy zatrzymać się w tamtych czasach. Jest oznaczenie PEGI na pudełku i musimy brać je pod uwagę. Trzeba pamiętać, że gry poszły daleko do przodu pod względem graficznym i imersyjnym. Kiedyś trzeba było ciągle używać wyobraźni... teraz świat gry podany jest na złotej tacy. Wciąż niema wytłumaczenia dla przykładowej matki.

K.M.: Ale gracze cenią sobie ten realizm. To wizytówka także naszych producentów gier.
I.L.: Ależ ja jestem dumna z polskich producentów gier i nie zamierzam podcinać im skrzydeł. Gry to rozrywka milionów obywateli, co pokazały choćby mistrzostwa w grach komputerowych IEM w Katowicach sprzed kilku tygodni. Mnie chodzi o dobrowolność w stosowaniu oznaczeń systemu PEGI. Tylko Polska i dwa inne unijne kraje są wstrzemięźliwe, jeśli chodzi o wprowadzenie PEGI do swojego systemu prawnego. W Wielkiej Brytanii, jeśli sprzedawca sprzeda grę osobie niespełniającej wymogów wiekowych PEGI, ryzykuje karę grzywny i do sześciu lat pozbawienia wolności. W Szwecji jest nawet zapis w prawie konstytucyjnym zabraniający sprzedaży dzieciom brutalnych gier, a sprzedawca ma prawo uzależnić sprzedaż gry od zgody rodzica.
Szogun: Oczywiście, że cenimy sobie rozwój branży. I dobrze by było gdyby branża rozwijała się tak samo dynamicznie we wszystkich przedziałach wiekowych. Mam wrażenie, że gry dla dzieci są dalece z tyłu i do tego wszystkiego niema ich zbyt wiele. Niestety nie mogę ustosunkować się do stwierdzenia na temat innych krajów. Wiem jednak, że gry zasługują na to by potraktować je poważniej i tym samym zaostrzyć przepisy odnośnie przestrzegania oznaczenia PEGI. Są one tak samo uzależniającą rozrywką jak alkohol, papierosy czy narkotyki. Oczywiście nie jest to ten sam stopień szkodliwości, ale tak samo jak nie chciałbym by moje dziecko zażywało narkotyki tak nie chciałbym by w wieku 8 lat grał np. w Mortal Kombat. Zaostrzenie przepisu przestrzegania oznaczeń PEGI uchroniłoby przed samodzielnym kupnem takiej gry przez dziecko. Różne rzeczy się zdarzają, wierzcie mi.

K.M.: Polska zawsze była pod tym względem w tyle za Zachodem...
I.L.: Łotwa to nie Zachód, a też ma przepisy odnośnie do dystrybucji gier. Tam np. można zakazać sprzedaży, jeśli nie da się ustalić kręgu graczy, do których adresowany jest tytuł. Albo jeśli producent nie poinformował o ograniczeniach wiekowych. PEGI online, czyli analogiczny system ograniczenia dostępności wiekowej dla gier internetowych, wprowadziły Dania, Finlandia, Wielka Brytania, Włochy. Teraz dzięki współpracy z Google'em i Microsoftem ograniczenia wiekowe będą stosowane w przypadku gier mobilnych. Można? Można.
Szogun: Chyba nie rozumiem. Co to znaczy "nie da się ustalić kręgu graczy, do których adresowany jest tytuł"? Kto ustala krąg graczy? "Producent nie poinformował o ograniczeniach wiekowych"? Nie widziałem pudełka gdzie nie ma ograniczenia wiekowego. No ale może na Łotwie jest inaczej.

K.M.: Pani też chce wsadzać do więzienia za sprzedaż brutalnej gry dziecku?
I.L.: Właśnie nie! Jestem zwolenniczką samoregulacji, kodeksów dobrych praktyk, ale nie pozbawiania wolności. Tam, gdzie potrzebna jest regulacja, jestem wielką zwolenniczką wysokich kar finansowych, bo w biznesie to one są najlepszym "środkiem wychowawczym". Po prostu system oznaczeń wiekowych powinien być obligatoryjny, a sprzedawcy powinni kontrolować, komu i jakie gry sprzedają. I nie mówię tu o wszystkich tytułach, bo PEGI to też gry od trzech czy 12 lat. Chodzi tylko o te potencjalnie najgroźniejsze, od 16 i 18 lat.
Szogun: I znów zgadzam się z Panią RPO. Tam gdzie liczy się pieniądze to kara finansowa jest najlepsza. Jest jedno "ale". Jak sprzedawcy mają kontrolować komu sprzedają grę? Dowód osobisty, ok. Ale jeżeli osoba dorosła kupuje grę swojemu dziecku? Sprzedawcy gier w takim przypadku powinni posiadać chociaż jakąś wiedzę na temat każdego tytułu i kupującego pytać "Czy wie Pan/Pani o brutalnych aspektach gry?". Tylko znowu pytać każdego klienta? Zaostrzenie przepisów od strony sprzedawców jest ok, ale idąc za ciosem musimy dokształcić starsze pokolenie w temacie gier. Inaczej to wszystko nie będzie miało większego sensu. Oznacza to zatem, że musimy wyjść z ciemnogrodu i w końcu wziąć branżę gier na poważnie a nie jaką głupią rozrywkę.

K.M.: Czyli powinno być tak jak ze sprzedażą alkoholu? Po drastyczną grę do sklepu pójdę z dowodem?
I.L.: Tak. Po prostu postuluję, by postąpić zgodnie z zaleceniami unijnymi i dobrą praktyką innych krajów. Nie rozumiem, dlaczego polskie dzieci miałyby być gorzej chronione niż niemieckie czy angielskie.
Szogun: Jak nie miałem 18 lat to prosiłem starsze osoby o kupienie mi browarka. Tak samo będzie i w tym przypadku. Powiem jednak jedno, ciężko było nakłonić kogoś do kupienia mi piwa. Wiecie czemu? Osoba dorosła wiedziała, że to nie jest właściwe, że łamie prawo i jeżeli policja by ją złapała gdy przekazuje mi puszeczkę czekałyby ją konsekwencje.

K.M.: Tylko jak takie przepisy wdrożyć i jak ich przestrzegać? Potrzebowalibyśmy kolejnego urzędu.
I.L.: Niepotrzebny jest nowy urząd. Może tym się zająć Ministerstwo Edukacji Narodowej czy Urząd Komunikacji Elektronicznej. Przecież nie mamy osobnego urzędu, który by kontrolował sprzedaż alkoholu nieletnim. A sprzedawcy zazwyczaj tego nie robią, bo boją się dotkliwych kar i utraty licencji. Sprzedawca musi ponieść odpowiedzialność, jeśli sprzeda dziecku zbyt brutalną, zagrażającą mu grę. Tu chodzi też o uświadomienie obywateli. Jestem pewna, że gdyby w sklepie w kolejce przed panem dziecko próbowało kupić alkohol, a sprzedawca byłby skłonny mu sprzedać, to pan by interweniował. Podobną postawę musimy wypracować w sprzedaży gier. To odpowiedzialność nas wszystkich.
Szogun: Uff... dziękuję Pani Ireno.

K.M.: A co na to sami producenci i sprzedawcy?
I.L.: Zgadzają się ze mną. Stowarzyszenie Producentów i Dystrybutorów Oprogramowania Rozrywkowego w kodeksie dobrych praktyk pisze: "Brak społecznej świadomości co do zróżnicowania potencjalnych odbiorców gier niesie za sobą ryzyko, że rodzice i opiekunowie nieświadomie pozwalają dzieciom na kontakt z nieadekwatną do ich wieku rozrywką". Czasem łatwiej rozmawia mi się z producentami i dystrybutorami gier niż z urzędami, które boją się, że w ten sposób "zabijemy" polską specjalność eksportową.
Zaczęłam się zajmować tematem oznaczeń gier w 2013 r. Mamy rok 2015 i wciąż jesteśmy na etapie dyskutowania oraz prowadzenia badań. A to bardzo ważna sprawa. Z niewyjaśnionych przyczyn poważnie wzrósł nam odsetek samobójstw wśród dzieci w wieku do 14 lat...
Szogun: Gry nie są polską specjalnością eksportową. Jeszcze nie. Ale widać, że nasi producenci ciężko nad tym pracują biorąc pod uwagę takie tytuły jak This War of Mine czy Zaginięcie Ethana Cartera. Co do samobójstw, Pani Rzecznik proszę, nie...

K.M.: To już przesada. Równie dobrze możemy wyrzucić z lektur szkolnych "Cierpienia młodego Wertera", bo pod jego wpływem romantyczna młodzież popełniała samobójstwo ponad 200 lat temu.
I.L.: Proszę nie żartować. Liczba samobójstw wzrosła, wiąże się to z szeroko rozumianą przemocą w cyberprzestrzeni. Gra dla dorosłych w rękach dziecka to może być fragment tej przemocy. Trudno jest udowodnić, że gry są bezpośrednio odpowiedzialne za wzrost samobójstw. Gdyby się dało, w mig mielibyśmy potrzebne regulacje.
Szogun: Mam wrażenie, że Pan Krzysztof nie żartował. Pani RPO, pozwoli Pani, że coś wyjaśnię. Samobójstwa to nie kwestia samych gier. Dzieci są teraz miękkie i kruche psychicznie. Rodzice nie zajmują się dziećmi tak jak kiedyś bo gonią za pieniędzmi by dziecko miało jak najlepiej. Tym samym nie poświęcają dzieciom tyle uwagi a jeżeli już poświęcają to jest to "wychowanie bezstresowe". Dzieci nie widząc rodziców zajmują się grami nie dla siebie przeznaczonymi bo rodzice tego nie kontrolują. To tylko takie przedstawienie wierzchołka góry lodowej bo temat sięga dużo głębiej. Ale obwinianie o coś samych gier jest po prostu niesprawiedliwe.

K.M.: Czemu nie podchodzimy do ochrony dzieci bardziej kompleksowo? Gra jest droga, a w wielu domach jest kablówka, sto kanałów za mniejsze pieniądze. Dziecko ma wybór filmów pełnych przemocy. Albo inaczej - jaka jest różnica między chłopcem grającym w "GTA" a dziewczynką czytającą "Pięćdziesiąt twarzy Greya"? Książka, mimo że archaiczna, też potrafi być szalenie angażująca.
I.L.: Zaczęłam od tego, co jest dla dzieci największym niebezpieczeństwem. Nie neguję, że niektóre książki i filmy też mogą mieć destrukcyjny wpływ na dzieci. Jednak istnieje coś takiego jak intensywność przeżycia, która w chłonnym, młodym umyśle może się na stałe zarysować. Specjaliści twierdzą, że nowa interakcyjność gier jest o wiele bardziej wciągająca i angażująca niż w przypadku filmu czy książki. Odpowiednio intensywniejsze mogą być skutki dla psychiki.
Szogun: Zakładam, że Pani Rzecznik chodzi o tak zwaną imersję. Cóż, chyba się z Panią zgodzę. Gry stały się bardziej imersyjne niż książki czy filmy i to właśnie powoduje, że są atrakcyjne. Co do Pana redaktora. Zapomina Pan o internecie i właściwie darmowym dostępie do gier. Nielegalny to dostęp co prawda, ale darmowy.

Cóż, nie miałem tutaj okazji wesprzeć w 100% jednej strony. Zarówno Pan Krzysztof Majdan zadawał bardzo trafne pytania jak i Pani prof. Irena Lipowicz odpowiadała bardzo konkretnie. Zdarzały się co prawda potknięcia i nietrafne przykłady ale sens pozostawał. To co właśnie przeczytaliście zostało prawdopodobnie przeczytane również przez P. Lipowicz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz