Czy warto po dwóch latach wrócić do Hong Kongu w "HD"?
Odpowiem wam na to pytanie w poniższym tekście, który głównie będzie recenzją z
mojej "kupki wstydu".
Zacznijmy więc od początku. Sleeping Dogs to "nie do końca
kontynuacja" serii True Crimes, która miała tego pecha, że wychodziła w
czasach gdy jedynym słusznym sandboksem było GTA. Zdobyła ona fanów, ale i
wrogów z klapkami na oczach. Niedoceniona seria. Tym razem jednak porzuciła
schemat tytuł: podtytuł i działa samodzielnie jako Sleeping Dogs. Bez udziwnień
i niejako czysta karta, restart w nowym miejscu na poziomie obecnej generacji
gier.
Akcja ma miejsce, jak już wiecie w Hong Kongu i inspirowana jest najlepszym co
oferuje azjatyckie kino akcji. Dostajemy więc widowiskowe walki, strzelaniny i
pościgi samochodowe, a wszystko to w światłach neonów nocnych klubów i cieniach
wielkich biurowców.
Fabuła opowiada historię Wei Shena, tajniaka z szemranym dzieciństwem, który po
wielu latach wraca do miasta dziwek i koksu, ale jako glina pod przykrywką.
Jest niebezpieczny i nieprzewidywalny, co przysparza mu nierzadko problemów z
przełożonymi, ale nikt inny nie nadaje się lepiej by zinfiltrować triady. Tym
bardziej, że jak się łatwo domyślić, wraca "do swoich". Tu zaczynają
sie komplikacje. Musi balansować między pracą a przyjaźnią, tak by wszystkich
zadowolić i nie podpaść. Trudne zadanie i niewykonalne na dłuższą metę. Jak się
to rozwinie dowiecie sie z zaskakująco dobrego scenariusza. Nie chciałbym tu
spoilerować, ale nie wszyscy są tym kim się wydają i prowadzi to do kilku
świetnie zrealizowanych wydarzeń (przesłuchanie i ucieczka z miejsca zdarzenia
– mocna rzecz). Nie sądziłem, że sandboks może oferować tak barwne postacie i
ciekawą historię. Warto zaznaczyć, ze zarówno ich udźwiękowienie jak i
motywacje stoją na bardzo dobrym poziomie, przez co czujemy iż są to
"żywe" postacie a nie "zleceniodawcy misji". Nawet
randkowanie nie jest tylko głupim bajerem ale odsłania nam znajdźki na mapie.
Spora ta mapa w sumie. Dostaliśmy niezły teren do eksploracji, w miarę
zróżnicowany, od ciasnych bazarów po otwarte autostrady. Miasto wydaje się żyć
i być jeszcze jednym bohaterem tej historii. Nie mam pojęcia jak udało się to
autorom uzyskać ale należą się brawa.
Nie sama fabułą jednak człowiek żyje wiec kilka słów o tym co będziemy mieli w
tej piaskownicy do roboty. Odkrywczych zajęć tu nie ma, ale są na tyle
przyjemnie zrealizowane, że sprawiają frajdę choćby nie wiem jak infantylne i
oklepane były. Mamy wiec wyścigi po mieście, bijatyki z falami wrogów,
kradzieże na zlecenie, hazard, wspomniane randki (które wiążą się z
wymienionymi tu aktywnościami stanowiąc dla nich swego rodzaju samouczek) oraz
kilka zajęć wiążących powyższe jak na przykład podkładanie monitoringu w
popularnych miejscach spotkań, po odpowiednim sklepaniu lokalnego folkloru by
zamknąć pojawiających się tam dilerów. Będziemy też prowadzić kilkuetapowe
(serio ciekawe) śledztwa dla swoich chlebodawców. Zajęć nie ma może wiele ale
są na tyle sprawnie zrealizowane, ze odrywają od ustalonej przez nas trasy ze
zwykłej ciekawości. Kasę zarobioną w ten sposób możemy spożytkować na
samochody, ciuchy, fast foody, salony masażu (hehe) i nie są to byle wydatki.
Stroje dają nam bonusy a gdy założymy ich komplet rosną one jeszcze bardziej.
Wizyta w salonie masażu daje nam czasową regenerację zdrowia zaś zjedzenie
czegoś na mieście lub wypicie energola daje nam więcej siły na kilkanaście minut.
Warto więc korzystać przed wymagającymi walkami.
Co do mechaniki to walka tu przoduje ale nie zabraknie też skakania po
samochodach i strzelania w zwolnionym tempie. Jest nawet specjalny klawisz do
taranowania pojazdów podczas pościgów a i można ukraść inny samochód wyrzucając
jego kierowce, po uprzednim skoku na dach, w trakcie jazdy... Widowisko jest
niezłe. Walka wręcz to główna część potyczek, jak to określa jeden z bohaterów
"To nie Nowy Jork, tu o broń jest dużo trudniej". Ci co znają Batmany
od Rocksteady będą w domu. Kontra, atak, ogłuszenie, chwyt. Wydaje się proste
ale kiedy po chwyceniu przeciwnika złamiemy mu nogi w kolanach a potem
zaciągniemy do balustrady by malowniczo roztrzaskać mu o nią nos i wyrzucić z
trzeciego piętra a wszystko za pomocą kilku "kliknięć" od razu
widzimy potencjał na coraz ciekawsze kombinacje. Z czasem rozwiniemy postać na
tyle by była lepsza w walce ale nadal nie wolno nam lekceważyć wrogów. Nawet w
małych grupach chwila nieuwagi źle się dla nas skończy. Ta gra do łatwych nie
należy ale chwała jej za to.
Właśnie, rozwój. Zdobywamy doświadczenie w dwóch ścieżkach: gliniarza i
gangstera. Niektóre umiejętności pozwolą nam otwierać samochody bez włączania
alarmu czy strzelać w zwolnionym tempie gdy wyskakujemy zza osłony, inne dadzą
nam nowe możliwości w walce i czynienia krzywdy nieszczęsnym chojrakom.
Sama gra stara się nagradzać za wszystko doświadczeniem. Nawet jeśli jeździmy
bez celu po mieście włącza się licznik czasu bezkolizyjnej jazdy. Każda
statystyka jest zliczana i możemy ją sobie porównywać z globalną tablicą
wyników. Wszystko co robimy ma tu więc mniejszy lub większy sens.
Jak na grę z otwartym światem w czasach współczesnych przystało mamy tu też
spory wybór stacji radiowych do posłuchania w czasie jazdy. Od rapu po
orientalne relaksacyjne plumkanie czy kawał ciężkiego brzmienia (stacja
Roadrunner Records mówi wszystko – Opeth, Trivium, Fear Factory...). Stacji
jest łącznie dziesięć i każdy coś dla siebie znajdzie. Ciekawostką jest też to,
że możemy zagrać z czysto „miejscową“ ścieżką dialogową, czyli w kantońskim
jedynie z napisami. Nawet jeśli nie chcemy tak grać to i tak bohaterowie
używają wielu wtrąceń w łamany angielski co daje dodatkowego smaczku.
Oczywiście napisy wszystko tłumaczą więc doskonale napisane dialogi są w pełni
zrozumiałe. Polonizacja jest z kolei kinowa i zrobiona bardzo poprawnie.
Jak natomiast ma się to wszystko do wersji najnowszej? Otóż mamy dokładnie to
samo tylko ładniej i w komplecie. Poprawione tekstury, cienie, efekty. Widzimy
dalej i wyraźniej, ulice są dużo bardziej zatłoczone, dając jeszcze lepsze
wrażenie obcowania z miastem. Nawet takie drobiazgi jak animowane neony,
których w poprzedniej wersji nie uświadczymy. Tekstury jednak dla posiadaczy
poprzedniej wersji były już do pobrania na PC za darmo. Choć zawyżały mocno
wymagania w tamtych czasach, teraz są tu standardem. Dużego skoku jakościowego
wiec tu niestety nie ma. Dostajemy też komplet DLC, które ukazały się do
poprzedniej wersji. Są w tym prócz skórek, pojazdów i drobiazgów dwa spore
rozszerzenia fabularne. Nie są jednak bardzo długie i należy je traktować jako
ciekawostki, niezwiązane z główną fabułą.
Czy warto więc kupić? Jeśli ktoś ma Sleeping Dogs na PC niech sobie nie
zaprząta nią głowy, chyba, że aż tak mu się podobała, jak w moim przypadku, by
do niej wrócić i skompletować ją na 100%. Jeśli zaś ktoś nie miał jeszcze
okazji to będzie zadowolony. To świetna produkcja, która otrzymała zarówno
wysokie noty w branży jak i przychylne opinie klientów. Obowiązkowa pozycja dla
fanów sandboksu. No i można wrzucić kogoś w wielkie akwarium a potem zatłuc
rybą (jest osiągniecie za to).
W ten weekend (5-9.02.2015) można dostać ja za śmieszną kasę w promocji Steam.
Tym bardziej warto.
AUTOR: TOPERZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz