Polacy rzadko robią gry, ale kiedy już zrobią to w
większości przypadków pozostaje nam żałować, że nie robią więcej. Takimi
tytułami są Chrome, Dead Island, Lords of the Fallen czy War of Mine (o którym miałem okazję pisać). Do tego zestawu
spokojnie mogę dodać Zaginięcie Ethana Cartera od warszawskiego studia The
Astronauts. Miałem generalnie problem jak Ethana Cartera zaszufladkować.
Zdecyduję się chyba jednak na przygodówkę.
Pierwszą rzeczą jaka mnie uderzyła to (nie, nie grafika)
wielkość gry. Kiedy widzimy prawie 12Gb przeznaczone na grę to już można się
czegoś spodziewać. Zdaję sobie sprawę, że gry potrafią zajmować 40Gb i więcej,
ale 12 Gb to i tak już sensowny rozmiar. Drugą rzeczą jaka mnie uderzyła to
była grafika. Kurde, małe warszawskie studio a odwalili naprawdę genialną,
estetyczną robotę. Gra wygląda tak niesamowicie, że zamiast grać najpierw
postanowiłem podziwiać widoczki. Twórcy Skyrim’a powinni wziąć przykład od The
Astronauts. Inna sprawa, że komputer też musi być do tego odpowiednio mocny. Bardzo
dobrze wyszedł polski dubbing z Miłgostem Rzeczkiem w roli Paula Prospero na
czele. Chodzież w grze niema zbyt wiele dialogów to jednak to co jest stoi na
naprawdę niezłym poziomie. No dobrze już dobrze, dość podniecania się a czas
napisać jakieś konkrety.
W grze wcielamy się w rolę detektywa Paula Prospero
obdarzonego zdolnością rozmawiania ze zmarłymi. Rozmawianie to może jednak złe
słowo, Prospero potrafi zobaczyć ostatnie chwile z życia zmarłego... zanim
zmarł. Nasza gra zaczyna się od tego, że Paul Prospero przybywa do miejsca
zwanego Red Creek Valley po otrzymaniu listu od chłopca o imieniu Ethan.
Chłopiec w liście pisze, że grozi mu niebezpieczeństwo. I w ten sposób, nie
mając niczego konkretnego musimy dotrzeć do Ethana rozwiązując zagadki i
przeprowadzając retrospekcje zdarzeń jakie miały miejsce w miasteczku. Mechanika
gry jest stosunkowo prosta, ot zwiedzamy sobie ładne miejsca szukając wskazówek
i poszlak. Gdy już takowe znajdziemy to musimy odtworzyć miejsce morderstwa
stawiając przedmioty tam gdzie było ich położenie w trakcie zdarzenia. Gdy to
zrobimy z ciała człowieka wylatują duszki i ujawniają nam różne sceny a naszym
zadaniem jest je poukładać chronologicznie. Oglądamy poukładaną scenkę i
idziemy kolejnym tropem. I tyle, zagadki są stosunkowo proste, a w miarę
postępów w grze są niestety coraz prostsze. Były momenty, kiedy mogłem
przyczepić się nielogiczności pewnych szczegółów lecz tego nie zrobiłem. I
cholernie dobrze, że się nie czepiałem. Zakończenie wywraca bowiem całą
historię do góry nogami czym możemy sobie te nielogiczności w prosty sposób
wytłumaczyć.
No dobrze już dobrze. Do omówienia pozostała jeszcze kwestia udźwiękowienia. Trzeba przyznać, że dźwięki otoczenia zrobione są obłędnie. Biorąc pod uwagę, że Red Creek Valley umiejscowione jest na terenach gęsto zalesionych i górzystych (wręcz level Kanada) to kiedy zamkniemy oczy absolutnie niema problemu z wyrażeniem sobie miejsca, w którym jesteśmy. Szum wiatru między drzewami mieszający się ze śpiewem ptaków i płynącym obok strumykiem. Jednak gdy dochodzimy do miejsca jakiejś zbrodni to wszelkie dźwięki otoczenia zostają zagłuszone szeptem dobiegającym jakby z naszej głowy. Połączenie doznań wizualnych ze słuchowymi daje naprawdę niesamowite wrażenie. Do całości dochodzi jeszcze niezwykle klimatyczna i spokojna muzyka, która jednak miejscami przyprawia nas o dreszcze na plecach. Wspomniałem już, że polska wersja językowa jest fantastycznie zrobiona, aktorzy naprawdę wczuli się w role jakie mieli do odegrania. No tak, tylko jakie to role? Większość postaci jest psychopatycznie spokojna niczym z powieści S.Kinga. I jak najbardziej mają powód do takiego zachowania. Generalnie cała gra przypomina mi klimatem coś z czego Stephen King mógłby być spokojnie dumny. Fantastyczny klimat z kryjącym się mrokiem oraz bohaterowie nie w pełni władz umysłowych, przekonani o swojej chorej racji.
No dobrze już dobrze. Do omówienia pozostała jeszcze kwestia udźwiękowienia. Trzeba przyznać, że dźwięki otoczenia zrobione są obłędnie. Biorąc pod uwagę, że Red Creek Valley umiejscowione jest na terenach gęsto zalesionych i górzystych (wręcz level Kanada) to kiedy zamkniemy oczy absolutnie niema problemu z wyrażeniem sobie miejsca, w którym jesteśmy. Szum wiatru między drzewami mieszający się ze śpiewem ptaków i płynącym obok strumykiem. Jednak gdy dochodzimy do miejsca jakiejś zbrodni to wszelkie dźwięki otoczenia zostają zagłuszone szeptem dobiegającym jakby z naszej głowy. Połączenie doznań wizualnych ze słuchowymi daje naprawdę niesamowite wrażenie. Do całości dochodzi jeszcze niezwykle klimatyczna i spokojna muzyka, która jednak miejscami przyprawia nas o dreszcze na plecach. Wspomniałem już, że polska wersja językowa jest fantastycznie zrobiona, aktorzy naprawdę wczuli się w role jakie mieli do odegrania. No tak, tylko jakie to role? Większość postaci jest psychopatycznie spokojna niczym z powieści S.Kinga. I jak najbardziej mają powód do takiego zachowania. Generalnie cała gra przypomina mi klimatem coś z czego Stephen King mógłby być spokojnie dumny. Fantastyczny klimat z kryjącym się mrokiem oraz bohaterowie nie w pełni władz umysłowych, przekonani o swojej chorej racji.
Zaginięcie Ethana Cartera ma tak właściwie dwa problemy.
Pierwszym są niewidzialne ściany. Jest wiele miejsc, do których moglibyśmy się
dostać w celach eksploracyjnych, ale niewidzialne ściany nam w tym
przeszkadzają. Może i nie byłby to taki wielki problem gdyby nie to, że nie
pozwalają nam one w wielu sytuacjach skrócić sobie drogi przez zeskoczenie po
skałach 2 metry niżej. Bywało i tak, że przez niewielkie kamyczki nie byłem w
stanie przejść bo... ściana. Warto wspomnieć, że nasz detektyw nie skacze...
ale może kucać (tylko po co). Drugą rzeczą jaką zauważyłem to dogrywające się na
bieżąco tekstury co powodowało u mnie(!!), że gra się po prostu zatrzymywała i
po paru sekundach odpuszczała. Może to kwestia mojego blaszaka? Jest jeszcze
jedna rzecz, która sprawiła, że grę wyłączyłem. Przeszedłem ją w niespełna 4
godziny (dlatego wyłączyłem). I te 4 godziny były tylko dlatego, że zgubiłem
się w lesie. Spodziewałem się, że gra będzie dłuższa a tu zanim się porządnie
wczułem to koniec.
Pomimo tych paru niezakamuflowanych problemów gra jest
świetna. Krótka, łatwa ale bardzo przyjemna zarówno dla oka jak i ucha. A może
ta gra była tylko pokazem na co stać polskie studio? Mam szczerą nadzieję, że
doczekam się kiedyś takiej gry tylko dłuższej i może jednak trochę
trudniejszej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz