poniedziałek, 16 lutego 2015

Gam-ER #18: Deadlings

Jaki zombie jest, każdy wie. Teraz przyszedł czas na zobie-króliczki. Nie, nie z różowymi uszkami tylko doświadczalne. Polska firma One More Level przedstawia nam odmóżdżającą grę o tych mózgojadach, czyli Deadlings.

Znudzony Śmierć, którego nikt nie lubi (mało zaskakujące) wpadł na pomysł wyszkolenia armii super-zombie. Zombie muszą przejść najpierw śmierleną selekcję na torze przeszkód, a w tym zadaniu pomagamy my. Deadlings oferuje nam 70 różnych, usianych pułapkami, poziomów do przejścia oraz 4 rodzaje zombie o unikalnych umiejętnościach. Tych właśnie 4 delikwentów, używających wątpliwej jakości perfum, będziemy niecnie wykorzystywać... do osiągnięcia celu. 
Warto by przedstawić naszych bohaterów: Bonesack prawdopodobnie za życia miał ADHD, ciągle gdzieś biegnie i nie zatrzyma się dopóki coś (np. ściana) nie zatrzyma jego szaleńczego pędu. Creep – dzidek z syndromem niedopieszczenia przyklejający się do wszystkiego co mu stanie na drodze. Lazybrain jest totalnym przeciwieństwem brata z ADHD i nie ruszy się z miejsca bez zachęty. Ostatniego – Stencher’a noszą jego własne wiatry. Cała gra przedstawiona jest w bardzo...emmm... „rzucającej się w oczy” (tak, to dobre stwierdzenie) grafice. W tle usłyszymy muzykę w gatunkach od rock’a do muzyki nadpobudliwych jelit. Choć z początku wydaje się to wszystko dosyć zabawne, to jednak po jakimś czasie taki humor może wydawać nam się śmieszny, jak dowcipy Strasburgera. Deadlings jest to najprostsza (sic!) w świecie platformówka zręcznościowa z elementami kombinatoryki stosowanej. Gra podzielona jest na 5 etapów, pomiędzy którymi opowiedziana jest historia badań nad „zielonymi” prowadzonych przez prezesa Śmierć. Naszym głównym celem jest doprowadzenie dowolnego obiektu badań do komory końcowej. Czasem trzeba będzie pokombinować, aby pootwierać drzwi blokujące nam drogę, a innym razem przyda nam się refleks jedno-guzikowego klikacza. Niestety, gra z czasem staje się niezwykle frustrująca, ponieważ programiści nie zostawiają nam miejsca na najmniejszy błąd. Utrata chociażby jednego uczestnika eksperymentu skutkuje powtórzeniem poziomu. I tak w miarę naszych postępów będziemy coraz częściej wciskać „ESC i powtórz” do czasu, aż nauczymy się go na pamięć. To, za co mogę poręczyć to to, że gra wywołuje bardzo duże emocje, przede wszystkim frustrację level „kill’em all”. No ileż można powtarzać ten sam poziom tylko dlatego, że omsknął nam się palec bądź zgnilec nie zrobił tego co mu nakazaliśmy i postanowił radośnie przytulić piłę tarczową? Coś takiego nie sprawia jednak, że satysfakcjonuje nas przejście na kolejny poziom, ponieważ już m
amy świadomość nadużywania przez nas guzika ESC przy następnym poziomie, by podjąć się kolejnej próby... i kolejnej, i kolejnej, i kolejnej... Ale mimo wszystko grałem i walczyłem, przynajmniej do czasu odpływu resztek krwi z mózgu. Nie nie, to nie dlatego, że gra wywołała we mnie syndrom „jeszcze jednego poziomu”. Moje dziecko po 10 minutach zrezygnowało z gry, ponieważ wzbudziła w nim agresję ukierunkowaną na myszkę. Ta gra to takie  „(nie)Żyj. Giń. Powtórz”, dla takich co lubią uczyć się gier na pamięć. Jako, że jestem świeżo po grze to recenzja Deadlings równie dobrze mogłaby wyglądać tak: jakieś-losowe-słowa %#@^ i znów jakieś-losowe-słowa %#$&!?.  Tylko dla „hardkorów”.

Po długim odpoczynku od tej produkcji w końcu mogę to dopisać. Nie mam absolutnie nic przeciwko tej grze na Androidzie. Sądzę jednak, że taka gra na PC jest absolutnie daremna (a taką wersję właśnie dostałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz