niedziela, 28 grudnia 2014

Krótko o Shards of War

Zastanawiam się, czy jest jakiś gracz, który nie słyszał o League of Legends, DOTA lub o nadchodzącym dużymi krokami Heroes of the Storm. Konkurencja na rynku MOBA może nie jest wielka ale o dominację walczą giganci. Nie będę się nad nimi w żaden sposób rozwodził bo nie ma to sensu.  Ale napiszę o tytule, który nie ma szans w starciu nawet gdyby wziął konkurencję z flanki. Shards of War, słyszeliście o czymś takim? No właśnie, ja też trafiłem na to przypadkiem. Czy tytuł jest warty uwagi? Jeżeli znudziły wam się dostępne giganty i czekacie na HotS’a to owszem. SoW jest takim klonem nadchodzącego właśnie dzieła Blizzarda.

 Twórcy oczywiście się wypierają, twierdzą że to ich pomysł i tak dalej. Miałoby się ochotę powiedzieć im „bitch please”. Gra oferuje nam rozgrywki tylko 5v5 w 2 trybach: pvp oraz co-op (5 graczy przeciwko SI). Bardzo spodobał mi się system zadań, które możemy wykonywać podczas rozgrywki za co otrzymujemy dodatkową kasę oraz materiały do craftingu (o tym za chwilkę). Sama rozgrywka jest dosyć klasyczna ale jest tu coś czego ja sam wcześniej nie uświadczyłem, gra nie jest z gatunku „magii i miecza” tylko „karabinem i granatem”. Walki odbywają się na terenie zniszczonego miasta, które mi skojarzyło się z Deus Ex: HR, a w obozach neutralnych czekają na nas drony. Niby klimat takiego brudnego cyberpunku i niby fajnie ale coś jednak mi w tym nie gra. 
Jeśli chodzi o postaci, jest ich BARDZO mało i mam wrażenie, że niewiele się od siebie różnią. Nie, wróć! Między klasami są różnice jak najbardziej, ale jeśli chodzi o przedstawicieli tej samej specjalizacji to wszystkie wydają się jednakowe. Wszyscy tankowie wydają się być do siebie podobni i mają podobne zestawy umiejętności, DPS tak samo, support wygląda już trochę lepiej (jedna postać potrafi leczyć a inna znów wspiera drużynę przeszkadzając przeciwnikom). Ewidentnie zabrakło tu pomysłu. Przejdźmy do samej rozgrywki. 3 linie na mapie, wieże i baza dla każdej drużyny, neutralne obozy, 2 miejsca wizji. Jedna drużyna musi zniszczyć bazę oponentów pchając swoje małe drony, zdobywając wsparcie z obozów neutralnych i dbając o kontrolę wizji. Gigantycznym wsparciem jest olbrzymi robot zwany „Drogon” (oryginalnie, niema co), którego uprzednio musimy pokonać. Gdy pokonamy Dragona idzie on środkową linią niszcząc wszystko co mu stanie na drodze. Brzmi znajomo prawda. W trakcie rozgrywki nasza postać nie zdobywa poziomów solo tylko jako drużyna. Im lepiej idzie całej drużynie tym większy ma ona poziom. Co kilka poziomów mamy do wyboru przedmiot, który zwiększa nasze statystyki (coś jak talenty w HotS). Owe przedmioty możemy również craftować. 
Po każdej rundzie oraz dzięki wykonywaniu zadań zdobywamy części, a z nich tworzymy przedmioty dla naszych postaci. I tak właściwie to tyle. Gra jakoś mnie nie zatrzymała przy sobie. W trakcie walk jest totalny chaos i nie wiadomo co, gdzie i jak. Każdy podstawowy atak to strzelanie podczas gdy część umiejętności służy do walki w zwarciu. Oznacza to, że nie użyjemy tych umiejętności gdyż wszyscy i tak trzymają się na dystans... Gdzie tu logika? Jakoś tak, no nie wiem, gra mnie od siebie odrzuciła mimo iż całkiem tragiczna nie jest. Można pograć jeśli ktoś chce zobaczyć jak to jest z SoW.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz