czwartek, 18 września 2014

Gam-ER #8: Firefall




Naprawdę dawno nie miałem takiej radochy z tego, że będę pisał o jakiejś grze. Przez ostatnie 2 tygodnie wsiąkłem. Od czasów World of Warcraft i Lineage II nie napotkałem gry, która by mnie tak pochłonęła. W momencie, gdy piszę ten tekst przegrałem w Firefall 138 godzin (niech liczby przemówią). Naprawdę coś fantastycznego, zapraszam do czytania.

Wiecie jak to jest, gdy przychodzi urlop i wakacje - nagle liczba gier do nadrobienia wzrasta okrutnie. Do tego jeszcze przydałoby się zagrać w jakiegoś co-op’a z kolegą, ale nie płacić za zabawę. Cały urlop szukaliśmy czegoś w dziale Free2Play, ale bieda jest straszna. Wszystkie tytuły to po prostu „odgrzewany kotlet” – powtarzalność, nuda albo nieudane tytuły . Skończyliśmy więc na Left4Dead2 i to na końcu urlopu. Zupełnym przypadkiem trafiliśmy na Firefall. Postanowiłem spróbować i nie zawiodłem się. Wyobraźcie sobie totalną sieczkę rodem z „Żołnierzy Kosmosu” (polecam, cholernie dobry film), grafikę żywcem zdjętą z Borderlands (Twórcy przyznają, że na tej grze się bazowali), chory ragdoll sprawiający, że obrywamy po twarzy deszczem odnóży setek robali oraz fantastycznie wkomponowany co-op. Oczywiście wszystko składa się w niezwykle dynamiczny Shooter MMORPG – FIREFALL!!!



Akcja gry dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Fabularnie przedstawia się nie najgorzej, choć oklepanie.
Na Ziemie spadł meteoryt pozostawiając po sobie nowy minerał, który był wykorzystywany do tworzenia energii. Niestety się skończył, więc ludzie zaczęli go poszukiwać w kosmosie i tam na planecie zwanej Alpha Prime założono kopalnię. Następnie usprawnili przewóz minerału supernowoczesnym statkiem kosmicznym, który potrafił zaginać czasoprzestrzeń. Niestety, jak to zazwyczaj w takich wyprawach bywa, coś poszło nie tak. Wracając z Alpha Prime zdarzył się wypadek i statek spadł na ziemię, co poskutkowało gigantycznymi zniszczeniami i otwarciem czasoprzestrzeni na stałe. Z wyrwy czasoprzestrzennej wyszli obcy zwani Wybrańcami, którzy (nie wiedzieć czemu) bardzo chcą zniszczyć wszystko co żyje na Ziemi.
My, gracze znaczy się, zostajemy wcieleni do wojska, by szerzyć „głos prawdy i radości” za pomocą naszych narzędzi totalnego zniszczenia w postaci miniguna, działa plazmowego czy automatycznego karabinu snajperskiego. Oczywiście narzędzi mordu jest więcej, ale tutaj powinienem się zatrzymać, cofnąć i zacząć od momentu rozpoczęcia rozgrywki.

Gra na początek uraczyła mnie filmikiem dwóch lecących promów, które zostają zestrzelone. Okazuje się, że w jednym z nich byłem ja (zginąłem, ale przeżyłem). Budzę się w samym środku pola bitwy i podnosi mnie nieznany mi żołnierz, który po poklepaniu po ramieniu pobiegł dalej i zniknął w chmurach dymu. Długo się nie zastanawiając chwyciłem swoją broń i połączyłem się drogą radiową z zarządcą misji (kobietą). Dookoła wszystko wybuchało, padały strzały i ginęły modele postaci (żeby nie było, że zbyt żywo to opisuję). Miałem na tyle czasu by przyjrzeć się co robią pozostali żołnierze w nieznanych mi pancerzach. Mój dowódca objaśnił mi każdy pancerz i jakie jest ich przeznaczenie. Minąłem medyka (biotech), inżyniera ze swoimi wieżyczkami strzelniczymi (engineer), snajpera (recon), ludzką artylerię (Assault) oraz coś naprawdę wielkiego, masywnego i potężnego, prawdziwego ambasadora zniszczenia czyli Dreadnaught. Siał on kulami ze swojego gigantycznego miniguna, który mógł podnieść tylko za pomocą siłowników w swoim potężnym pancerzu. Zdecydowałem się na uzbrojenie Assault i ruszyłem by odbić miasto zaatakowane przez Wybrańców. Cała Copacabana (tak, ta brazylijska) była po prostu zalana tymi stworami. Razem ze swoim oddziałem dwoiliśmy się i troiliśmy by odpierać coraz to nowe fale wrogów, ale w końcu się udało i spuściliśmy obcym łomot na jaki zasługiwali.
I w ten sposób opowiedziałem wam właśnie najbardziej dynamiczny samouczek w jakim miałem przyjemność brać udział. Od tego momentu, czyli od odbicia Copacabany, zaczyna się właściwa gra, a więc mogę poopowiadać o klasach, grafice, muzyce i tym co najważniejsze... GRYWALNOŚCI!


Wizualny komiks

Twórcy gry przyznają się otwarcie, że wzorowali się na serii gier Borderlands, więc nie dziwi również oprawa graficzna. Wszystkie modele są naprawdę ładnie narysowane i zanimowane. Woda, która zawsze grafikom przysparza najwięcej problemów, została zrobiona ślicznie i bezbłędnie. Fale na oceanie i refleksy świateł oraz odbicia obrazu na wodzie dodają bardzo realizmu. Brakuje co prawda zaburzeń powierzchni przy kontaktach z ciałami stałymi, a lawa wygląda na płaską i sztywną, ale to drobnostki. Fantastycznie wyszedł im efekt dymu przy startujących silnikach, wybuchy oraz efekty świetlne. Fakt, że na moim sprzęcie ustawienia graficzne zatrzymują się na poziomie „Medium” i nie   wszystko wygląda tak piękne jak powinno. Niemniej jednak komputer mojej narzeczonej daje radę (i gra ona ze mną, będę się tym chwalił jeszcze długo, a co) i na wysokich ustawieniach gra wygląda ślicznie.


Muzyczny chillout

W trakcie gry towarzyszy nieinwazyjny ambient. Tworzy on ładne tło chociaż czasem nieadekwatne do tego co dzieje się na ekranie. Mimo to nie przeszkadza, bo jest to absolutnie najmniej ważna rzecz, na której będziemy się skupiać podczas gry.


Siewcy zniszczenia czyli Battleframe

Zanim poopowiadam o klasach postaci (a właściwie pancerzy) muszę nadmienić, że możemy je zmieniać w zależności od upodobań, podczas każdej wizyty w mieście. Nie ma co do tego ograniczeń, lecz każdy pancerz levelujemy osobno.

Klas podstawowych jest 5, a podklas do odblokowania 11 (3 dla Dreadnaught i po 2 dla każdego innego Battleframa). Daje nam to 16 postaci grywalnych, różniących się uzbrojeniem i umiejętnościami. Nie będę oczywiście szczegółowo opisywał wszystkich 16 pancerzy, bo się zanudzicie, ale zajmę się podstawowymi.

Assault – chodząca artyleria o prawie nieograniczonym zasięgu ostrzału. Zachowuje balans pomiędzy obroną a atakiem. Używa dział plazmowych zadających obrażenia obszarowe, lecz strzelających stosunkowo wolno. Opiera się bardzo na mobilności, wysokich skokach oraz atakach z góry. Jego umiejętności również polegają na obrażeniach obszarowych bądź zbuffowaniu swojej giwery (nie mylić z Ginewrą). Grając nim chciało by się powiedzieć „Eat this shit and fucking die!”. Posiada dwie podklasy: Tigerclaw (mobilny jak diabli, nie złapiesz go!) oraz Firecat (BUUUURNNN BITCH!).

Dreadnaught – Pamiętacie Space Marines z Warhammera 40k? Podobna masa pancerza + minigun. Stawia on głównie na odporność i może być zaklasyfikowany jako tank (choć bezpośrednio taki w grze nie występuje). Swoją bronią może zasypywać wroga kulami bądź postawić tarczę. Jest najmniej mobilny ze wszystkich, ale gdy już dojdzie na miejsce to klękajcie narody. Umiejętności służą głownie do polepszenia naszych odporności lub do niszczenia wrogów na mały zasięg. Podczas gry tą postacią jedyne do przychodzi do głowy to „Tarcza szmato, mur k&^%a!”. Posiada 3 podklasy: Rhino (ciężki masakrator mas), Mammoth (już bardziej odporny być nie może), Arsenal (spluwy na każdą okazję).
Recon – Raczej nietypowy snajper ze względu na swoją broń. Jest najmniej odporny, ale rekompensuje to gigantycznymi obrażeniami na duży dystans. Jako broni używa w pełni automatycznego karabinu z lunetką. Zaszufladkować go można jako support dalekiego zasięgu ze względu na jego umiejętności, które mają wspomóc drużynę podczas walk. W razie zagrożenia życia może uciec będąc niewidzialnym, pozostawiając na miejscu wybuchającego klona. Czyste i klasyczne „BOOM HEADSHOT!”. Posiada 2 podklasy: Nighthawk (typowy snajper, który ma likwidować pojedyncze cele) oraz Raptor (duże obrażenia obszarowe, większa szybkostrzelność).
Biotech – to coś więcej niż tylko medyk. Z jednej strony może leczyć drużynę, a z drugiej zatruć przeciwnikom życie... dosłownie zatruć. Przy nim o broni nie będę pisał, gdyż to zwykła pukawka. Jego umiejętności zarówno leczą sojuszników jak i mordują wrogów (nawet jednocześnie), może zostawiać za sobą trującą chmurę. „Jesteś głodny? To będziesz żarł truciznę!”. Posiada 2 rozwinięcia: Dragonfly (skłania się ku pomaganiu sojusznikom i leczenia ich ran), Reculse (między nim a wrogami jest jakiś toksyczny związek).
Engineer – Ten to dopiero psotnik jakich mało. Tacy to mają tendencje do tego, że wiecznie im czegoś mało (głownie obrażeń). Stawia automatyczne wieżyczki strzelnicze, stacyjki ze zdrowiem i amunicją, tarczę, miny, a jak wszystko zawiedzie to dużą wieżę strzelniczą, którą sam obsługuje i niszczy wtedy wrogów za pomocą dwóch minigunów. Sam do tego wszystkiego smaży przeciwników wiązką elektryczności. „Suprise motherfucker!”. Oczywiście dwie podklasy: Bastion (jemu jedna wieżyczka ze skilla to było mało, więc stawia sobie 3), Electron (chciał być kiedyś kucharzem, teraz smaży wrogów).

Action – Reaction!
Skoro skończyliśmy samouczek i wybraliśmy pancerz dla siebie to czas coś porobić. Pierwsze co nam wpada w ręce to tak zwany Job Board, czyli tablica z zadaniami od mieszkańców. Jednocześnie możemy wykonywać jedno zadanie. Tylko? Ano tak, jedno i ani pół więcej. Brzmi strasznie, prawda? Przyzwyczajeni jesteśmy do przynajmniej -nastu  zadań w quest logu i posiadanie tylko jednego może przerażać, a przynajmniej  dziwić. Nie myślcie jednak, że Job board to jedyne co będziecie robić biegając w jedną i drugą stronę. Lokacje są obsiane losowymi eventami, które zaczynają się od wyciągnięcia informacji z czarnej skrzynki zniszczonego motoru, poprzez zniszczone thumpery (będzie o nich więej), pomaganiu bandytom lub ich eliminacji, a kończąc na obronie miast, które co jakiś czas są atakowane przez Wybrańców (tzw. inwazje). Dochodzą do tego kampania (zestaw misji fabularnych na różnych instancjach), rajdy oraz PvP. We wszystkim oczywiście przeszkadza nam fauna, kosmici oraz bandyci. Ostatnio twórcy gry dali nam miesięczny event, który jeszcze zdynamizował rozgrywkę. Tak, strzelaniu nie ma końca! Non stop wieczna rozpierducha i walka o przetrwanie. Jeżeli nudzi nam się ciągłe strzelanie to możemy pobawić się w tworzenie przedmiotów i zarabianie grubych pieniędzy, które niezwykle szybko można wydać na mniej lub bardziej nam potrzebne przedmioty w markecie.
Jak w każdej szanującej się grze, tutaj crafting także istnieje.  Jakby tego było mało, to aby wytwarzać przedmioty nie wystarczy młotek i skałka, aby zbierać surowce. Surowce zbiera się poprzez stawianie tzw. Thumper’a, czyli wiertła górniczego, które w spektakularny sposób spada na wybrane przez nas miejsce prosto z orbity (radzę się odsunąć, gdyż jak spadnie na łeb to nie ma z nas co zbierać). Pamiętacie sprzęt w Diunie do wywabiania czerwii? Podobnie działają Thumpery. Zaczynają one łomotać w glebę co powoduje, że tak właściwie nic co wrogie nie pozwala nam spokojnie stać i patrzeć. Thumper'a trzeba bronić, aby mógł spokojnie dokończyć swego dzieła i wydobyć dla nas potrzebne surowe.  Z grubsza przedstawię crafting w sposób schematyczny: zbieramy surowce->przetapiamy surowce->prowadzimy badania nad interesującym nas sprzętem->tworzymy sprzęt. Naprawdę w craftingu jest co robić, bo możemy tworzyć absolutnie każdy element wyposażenia i nie tylko, bo także skille i przedmioty użytkowe.

W grze nie opłaca się być biernym widzem śmierci innego gracza oraz jego porażki. Za pomoc udzieloną innemu graczowi, który wykonuje event lub jakąś misję otrzymujemy nagrodę oraz PD (punkty doświadczenia). I nie ważne czy kogoś znamy, czy jest z nami w drużynie czy poprostu koło kogoś przebiegamy - warto pomagać. Gracze nie giną od razu, po skończeniu się HP postać upada na 2 minuty na kolana i wyborem gracza jest czy poprostu odrodzi się szybciej w mieście czy poczeka aż ktoś mu pomoże wstać (to może zrobić każdy, nie tylko medyk). W dużej mierze ludzie pomagają sobie jak tylko mogą, bo każdemu się to opłaca. Bardzo dobry zabieg ze strony twórców by zmotywować graczy do grania razem (klasyczny przykład, że gra łączy, a nie dzieli). Do tego wszystkiego dochodzi zbalansowanie różnych pancerzy co sprawia, że każdy z osobna jest dobry, ale wymieszana drużyna jest jeszcze bardziej skuteczna.

Sklepik, czyli każdy chce zarobić
Wewnątrz gry są trzy waluty: kryształy (do kupowania pomniejszych rzeczy takich jak apteczki, paczki z amunicją oraz do craftingu), kredyty (te zarabiamy na aukcjach prowadząc handel z innymi graczami, a sprzedawać można WSZYSTKO) oraz Red Beans (waluta premium za PLN).  W sklepie Premium „zanabyć” drogą kupna można głównie itemy do upiększenia naszej postaci oraz jej elementów, ale są w nim również pewne ułatwienia. Ułatwienia to np. samochód dla 2 osób oraz konto VIP (+25% exp, surowce oraz reputacja[jeszcze nieaktywna]). Tak właściwie wszystko można kupić również za kredyty zarabiane na handlu z graczami (poza samochodem... tak, VIPa też można za kredyty). Ja sam nie wsadziłem w grę ani złotówki, a mam sprzęt warty 50zł. Wspomniane wcześniej przeze mnie podklasy (dodatkowych 11 pancerzy) można kupić za Red Beans ale... są też inne sposoby ich odblokowania. Pierwszy to dobicie jednego pancerza do 40 poziomu (narazie to max), za co dostajemy 10 Pilot Coins i wystarcza to na nowy pancerz. Drugi sposób to kupienie na aukcjach licencji pilota za kredyty (w przeciągu aktywnego tygodnia można już zarobić na licencję). Jak widzimy, sklep premium jest bardzo nieinwazyjny. Poza tym za wykupienie dosyć drogiego pakietu Deluxe (za ok. 200zł) twórcy pozwalają nam ściągnąć ich soundtrack, dostajemy barwę pancerza niedostępną w żaden inny sposób, konto VIP na 90 dni, 200 Red Beans, odblokowanie wszystkich pancerzy, dwuosobowy samochód oraz 2 tytuły dla naszej postaci. Można zatem płacić PLN, ale w większości przypadków to samo co dostaje się za „Fasolki” można zdobyć samemu w grze. Szczególnie, że za każdego wykonanego questa otrzymujemy Vouchery do lottomatu, gdzie także różne różności deluxe można wylosować.

Pewne minusy
Niestety każda, nawet najlepsza gra ma swoje niedoróbki, bolączki i błędy. Zdarza się czasem, że gdy eskortujemy postać potrzebną do zadania zawiesi się ona na kamyku i musimy zacząć od nowa, bo ani drgnie. Udało mi się nawet wpaść pod tekstury (znalazłem się znowu w mieście bez uszczerbku na zdrowiu). Serwery mają czasem problemy z ilością graczy (nie spodziewali się sukcesu czy co?), co powoduje rozłączenia z serwerami bądź zupełny brak dostępu do gry. Zauważyliście pewnie, że często pisałem „jeszcze” oraz „na razie”. Gra wyszła z Open Beta naprawdę niedawno, więc błędy i niedoróbki są jeszcze wybaczalne.

Podsumowując
Przypadkowo trafiłem na naprawdę świetną produkcję, która zaspokoiła moje potrzeby zarówno na strzelankę FPP/TPP jak i na MMORPG. Dynamizm jaki został nam przedstawiony oraz nakłonienie (nie mylić ze zmuszaniem) ludzi do współpracy powoduje, że gra raczej za szybko się nie znudzi pomimo maksymalnego 40 poziomu i czterech lokacji (w tym jednej PvP). Graficznie fantastycznie, a i soundtrack dla tych co lubią ambient będzie satysfakcjonujący. Duża ilość pancerzy do wyboru (dla każdego coś zajedobrego) pozwala nam na wybór, w jaki sposób będziemy siać zniszczenie. I co jeszcze? Jeszcze raz dynamizm! Dużo akcji! I dynamizm połączony z akcją! Bardzo ciekawy crafting połączony z... AKCJĄ! Nieinwazyjny sklep wewnętrzny co zdecydowanie poprawia odczucia wobec gry. Co prawda są niedoróbki, jednak mam nadzieję, że to przez wzgląd na to, że gra jest bardzo młoda. W momencie, gdy kończę to pisać na liczniku są już 142 godziny w Firefall i wiecie co? Wracam do mojej gildii by razem walczyć o naszą planetę, gdyż jesteśmy jej ostatnią TARCZĄ!

Bardzo serdecznie zapraszam do gry, a poniżej zamieszczam jeszcze wymagania sprzętowe:

Minimalna konfiguracja sprzętowa
System: Windows XP
Procesor: Intel Dual Core 2.2 Ghz (Core 2, Core i3, Pentium Dual Core) lub AMD Dual Core 2.6 Ghz (Athon 64 x2, Athlon II x2, Phenom II x2) lub lepszy
Karta graficzna: AMD Radeon HD 4550 lub Nvidia Geforce 8600 lub lepsza
Pamięć: 2GB RAM 




Część screenów zrobiona przez gracza Erbrow :)

4 komentarze:

  1. Fajnie i ciekawie napisany artykuł. Jednakże brakuje mi w nim trochę bardziej rozszerzonego opisu "live eventów" czyli Aresy, Terenowe Aresy(DT), Tornada czy dopiero co dodane Crossfire. Brakuje także kilku słów na temat Broken Peninsula czyli open world PVP gdzie gracze będący rozrzucani na 3 czy nawet 4 strony ze sobą walczące o panowanie nad wyspą przez przejmowanie punktów strategicznych w formie wież strażniczych bądź strongholdów. Kilka słów mogłeś jeszcze przeznaczyć na perki. Serdeczna TARCZA from SempiQ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz... jeżeli napiszę o wszystkim to ludzie nie będą mieli przygody z odkrywaniem gry ;)
    Niech złapie ich też trochę zaskoczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i widzisz. Źle, że nie napisałeś bo na chwile obecną absolutnie mnie nie przekonał ten tekst do zagrania. Kolejne MMO z karabinem. Bleh.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby tak... ale brak słów na0 temat PVP niestety dla mnie jest wielkim błędem. Mimo, że nie jestem tego wielkim fanem (bynajmniej w Wowie) ale dla innych może to być coś BARDZO ważnego tym bardziej, że jest to shooter, a co więcej MMO. Tarcza from SempiQ.

    OdpowiedzUsuń