Pamiętacie ile czasu spędzaliśmy na “gorących krzesłach”. Jak
śmiejąc się razem z kumplami pokonywaliśmy siły sztucznej inteligencji by w końcu,
wyzywając się, stanąć przeciwko sobie?
Mówię tutaj oczywiście o Heroes of Might and Magic. Po wyjściu na światło
dzienne szóstej odsłony tej gry Ubisoft wypuścił dla nas także przeglądarkowe Might
and Magic Heroes Online (może jeszcze dłuższy tytuł, hmm?). Tak, możemy zasiąść
sami przed komputerem i bez ryzyka oberwania pięścią wspólnie ze znajomymi
odkrywać fabułę gry.
Gra daje nam do dyspozycji 2 frakcje (Przymierze oraz
Nekropolię) i po 2 bohaterów. Nasz wybór jest poniekąd stały, wybieramy frakcję
i bohatera i niema opcji by zmienić to w trakcie gry. Znaczy się... można -
usuwając bieżącą postać, albo kupując za PLN dodatkowe okienko. I tak oto
zaczyna się fabuła, że ktośtam cośtam (bla bla bla, nudne i oklepane). No okej,
ja po prostu się nie wczytywałem za bardzo już po paru misjach.
Gdy już się zarejestrowałem i stworzyłem bohatera (po stronie Nekropoli) moim
oczom ukazał się naprawdę ładny obraz, którego po „Heroes” się nie
spodziewałem. Ciężko zrobić na mnie wrażenie, ale ekipie Ubisoft się to udało
przez zaskoczenie. Kamera oczywiście usytuowana jest izometrycznie, bez
możliwości zmiany jej położenia. Teren
oraz tło wyglądają cudnie oraz „czysto”. No, wiecie, niema baboli w grafice
typu „niedoczytane tekstury” czy „ała, moje oczy stają się kwadratowe!”.
Wszystko bardzo ładnie wygładzone i stonowane. Jestem w stanie się pokusić o
stwierdzenie, że jeśli jeszcze kiedyś Heroes będą tak wyglądać to kupię.
Dźwiękowo nieźle
W grze towarzyszy nam muzyka symfoniczna. W przypadku Nekropoli ciężka, powolna
i mroczna z dużą dawką smutku i depresji, oparta głownie na skrzypcach i
kontrabasie. Bardzo ładnie komponuje się z krajobrazem, który przemierzamy.
Oczywiście zmienia się ona w zależności od tego gdzie jesteśmy. Dochodzą nam do
tego jeszcze dźwięki tła. Odgłosy walk między NPC, stukot kopyt konia innego
gracza, trzask obozowego ogniska, a głośność tego wszystkiego zależna jest od
tego jak daleko od źródła dźwięku stoimy. Tło dźwiękowe do naszej rozgrywki
jest naprawdę świetnie dopasowane i pomaga nam bardziej wtopić się w rozgrywkę.
Tak właściwie ciężko opisać to co dostaliśmy na nasze przeglądarki bez
porównania tego do innych części HoMM. Zacznę od początku. Urodziłem się w... a
nie, to nie o tym miało być...
Okej, jak sobie chcecie (Do brzegu Szogun, do brzegu!).
Jak już wspomniałem wcześniej, do wyboru mamy 2 nacje - Przymierze oraz
Nekropolię. Obie zaczynają w różnych miejscach świata Ashan, borykają się z
innymi problemami i mają inne cele.
Do wyboru jest 2 bohaterów na każdą nację
(Mag niszczący armię wroga zaklęciami oraz Wojownik posiadający więcej miejsca
na wojsko, które jest jego głównym atutem). Tak, wiem że słabo i mało, ale
twórcy mówią, że to wersja BETA. Tak więc czekamy na pełną wersję! Dalej
przechodzimy krótki samouczek, który przedstawia nam na szybko schemat gry,
zasady i mechanikę. Posiadamy „Punkty Akcji” (PA), służące nam do niejako „płacenia” za wykonywanie misji
fabularnych.
Ich poziom jest zależny od poziomu gracza i odnawia się co 24
godziny. Wszystko inne co robimy, możemy robić bez limitów. PA nie służą do
poruszania się po mapie ani do bicia stworów nie będących częścią zadania
głównego, te czynności są bez ograniczeń. Mamy swego rodzaju system RPG polegający na rozwoju
postaci - zbieramy przedmioty dla bohatera poprawiając jego statystyki oraz
wybierając dla niego talenty (dla każdego bohatera dostępny jest inny ich wachlarz).
Co poziom (lub kilka) zwiększa się również ilość wojska jaką mamy dostępną podczas
bitwy oraz odblokowują się kolejne miejsca na nowe stwory dostępne w Stolicy . Na
początku mamy dostępne 2-3 okienka na jednostki (zależnie od bohatera) oraz
maks 50 jednostek walczących (nie ma limitu na jednostki z uzupełnień).
Heroes Online można by zakwalifikować w pewnym sensie do
gatunku MMO. Nie wytrzeszczajcie tak oczu, bo dalej czytać nie będziecie mogli
(!). Na jednej mapie w jednym czasie poruszają się wszyscy gracze na serwerze.
Mnie osobiście z początku to przeraziło, bo w takim razie jak zbierać surowce?
Pewnie już wszystko zebrane. I tu zdziwienie. Mimo, iż świat i mapa jest dla
wszystkich taka sama, to surowce i stwory dla każdego gracza są osobne.
Surowce. Są. I jest ich mało. No, przynajmniej niektórych. A
najmniej jest tych, które są Ci w danej
chwili potrzebne. Jedyne, co można zrobić, to biegać i zbierać. I zbierać. I
zbierać... Niestety trwa
to długo i z czasem staje się monotonne. Żeby „Hierołsom”
stało się zadość, mamy także Stolicę,
w której robimy dokładnie to samo co w...
„Hierołsach” (?!).
I oto powód, dla którego przestałem grać. No dobra, powodem był problem z
serwerami,
ale te zostały postawione do pionu i działają dość płynnie (jak
na razie). Drugim powodem
są zadania. Dlaczego, pytasz? DLACZEGO?! Już opowiadam
(wdech, wydech, chrząknięcie, odkaszlnięcie, ). Z początku wszystko było fajnie,
zadania w „Hirołsach” a’la MMO i dla mnie bomba. Idź pogadaj z tym, pokonaj
tamtych, przyłącz owamtych i wróć. Były też „pozbieraj”, „przekaż” oraz
„znajdź”. Ale cóż, tak jak wątek fabularny na początku wydawał się ciekawy i
pewien etap kończył się walką z BOSSem, tak po paru dniach grania wszystko
runęło. Myślałem, że urozmaicę sobie rozgrywkę zadaniami pobocznymi, ale szybko
się znudziły przez swoją powtarzalność.
Wątek fabularny przedstawia się mniej
więcej tak: idź pogadaj, wróć pogadać, idź pokonać jakieś wojska, wróć pogadać,
a potem idź zabij bossa (bez grających kolegów możesz zapomnieć, że to
zrobisz).
I tak co jeden etap i co nowa lokacja wciąż ten sam schemat. Zmienia
się rodzaj stworów, które musisz (znowu) pokonać i BOSS (kolejny), który tym
razem tłucze z innej umiejętności. Zadania poboczne z kolei to już w ogóle
„ctrl+c -> ctrl+v -> edytuj tekst, którego i tak nikt nie czyta”.
Jedyne
co jest w miarę ciekawe, to Zapomniane Ziemie. Mapę do tej krainy trzeba
poskładać samemu z puzzli wygrzebanych z obelisków. I nie jest to takie hop-do
przodu, bo obeliski aktywują się losowo każdego dnia. Wyprawa na ZZ jest o tyle
ciekawa, że zostawia się całe swoje wojsko i sprzęt (a niech sobie odsapną) i
na nowej mapie stopniowo zdobywa się armię po to, żeby... o nie! Pokonać
BOSSa!!!!
To jest oczywiście tylko moje zdanie, bo wiele osób jest tą
grą zachwyconych, ale mnie osobiście znudziła. Co prawda cośtam ktośtam
przebąkiwał o jakiś tam jeszcze wyprawach itd., ale nie było mi dane tego doświadczyć.
Słowem wyjaśnienia
Ja osobiście nigdy wielkim fanem HoMM nie byłem. Owszem, grałem, ale było to na
zasadzie rozrywki z kolegami przy piwku (bezalkoholowym oczywiście ^.^), a nie
przechodzenia fabuły. Może dlatego wersja Online nie zrobiła na mnie takiego
wrażenia jak na innych. Dostrzegam tu rozwiązania lepsze i gorsze i uczciwie
przyznaję, że gra naprawdę do słabych nie należy. Jako, że niesprawiedliwym
byłoby w takiej sytuacji wystawiać jakąkolwiek ocenę to po prostu zapraszam Was
do gry i samodzielnej oceny wrażeń.
Zasiadajcie więc, i relaksujcie się przy spokojnej,
kultowej gierce. Homm... homm... homm...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz