W końcu! Wasteland 2! Co prawda w pierwszą część nie grałem.
Dlaczego zatem się cieszę? A dlatego, że w końcu, po wszystkich Falloutach,
wychodzi coś co jest pięknym ukłonem dla klasyki gier post-nuklearnych. Ja np.
nie mogłem przeboleć tego, co Bethesda zrobiła z Fallout’em. Wiem, wystawiam
się na lincz ortodoksów, ale mi poprostu Fallout 3 nie podobał się w żadnym
stopniu. Co prawda Fallout: New Vegas było już sporo lepsze, ale to nie to samo
co gry od Interplay Entertainment (które odpowiadało za pierwsze części
Falloutów). I tak po tychże odsłonach Brian Fargo zbiera na Kickstarterze 2,7
mln. dolarów (potrzebował 900 tysięcy) na wskrzeszenie klasyki. Moim zdaniem
pieniądze zostały bardzo dobrze wydane, a pracownicy (mam nadzieję) otrzymali
słuszne wynagrodzenie za swoją pracę.
W tytule napisałem, że Wasteland 2 jest
pięknym ukłonem w stronę klasyki, dlaczego? Przede wszystkim grafika! Może
wydawać się ona brzydka, ale uwierzcie mi, że był to zabieg zamierzony. Z tego
silnika i przy takim nakładzie finansowym mogli zrobić wodotryski i wrzucić do
„fapfolder”. Nie zrobili tego, bo wyszli z założenia takiego, jak wszyscy
wyjadacze, że to nie grafika jest najważniejsza, a grywalność i to nam chcieli
pokazać. Drugie, co rzuca się w oczy to tworzenie i rozwój postaci. Jest on tak
bliski Falloutom a jednocześnie tak niepodobny do nich, że zarówno starzy
wyjadacze jak i nowi gracze się odnajdą. Bardzo podoba mi się, że nie
jesteśmy w stanie stworzyć drużyny idealnej, bo jakbyśmy nie kombinowali to
zawsze będzie czegoś brakowało i za każdym razem będzie nas to bolało podczas
gry. Oczywiście możemy w trakcie gry zainwestować punkty umiejętności w to co
nam potrzebne, gdy tylko zdobywamy poziom... ale co z pozostałymi
umiejętnościami? Zostawienie ich poskutkuje kolejnymi brakami.
Tak, gra łatwa
nie jest! Mi to się akurat podoba, bo strasznie denerwujące są te wszystkie
ułatwienia w nowych produkcjach. Tak moi kochani młodzi czytelnicy, właśnie tak
my się bawiliśmy jeszcze 8 lat temu. Mówiąc o poziomie trudności nie mam oczywiście
na myśli trudności walk, bo to akurat możemy sobie ustawić. Trudność polega na
prowadzeniu dialogów tak, by odnieść zamierzony skutek w zachowaniu NPC. System
modernizacji sprzętu też może doprowadzić do białej gorączki, jeżeli źle
rozwiniemy drużynę. Wiecie, jest to gra, w której cholernie dużo trzeba
kombinować, a przez to rozgrywka nie jest super-dynamiczna. Bardzo mi się
również spodobał system walki, który tutaj porównałbym bardziej do Banner Saga
lub Gorky 17 niż Falloutów. I znów musimy kombinować, bo pole walki zbyt duże
nie jest, dlatego czasem snajperem trzeba poświęcić turę by odejść na
odpowiednią odległość, bądź ustawić postać tak by nie raniła sojuszników.
Wczucie się w walkę bardzo potęgują wstrząsy ekranu czy impakt hit (jak bardzo przeciwnika
boli? Widzę, że bardzo. Czuję, że bardzo! WIĘCEJ!). Fabularnie nie jest to
pretendent do Oskara, ale mimo wszystko jest na czym się skupić. Chociaż moim
zdaniem trochę zbyt wiele tu podobieństwa do Bractwa Stali z Fallout: Tactics.
No okej, Strażnicy pomagają innym by inni mogli pomóc im. Bractwo pomagało
innym, by zabrać dla siebie i pozostałości po wrogach i wszystko tym którym
pomagali, a także zwerbować ich do siebie. Egoistyczna pomoc. Niezwykle podoba
mi się klimat Wasteland2 i zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest on lepszy niż
w jakiejkolwiek odsłonie Fallout’a. Jako, że rzecz dzieje się w Arizonie
otoczonej przez radioaktywne chmury, to zbyt wiele na tych pustkowiach nie
zobaczymy. Ale czy to źle? Odsyłam do Googli, by zobaczyć jak wygląda Arizona.
No i właśnie dlatego niczego mi nie brakuje. Na klimat fantastycznie wpływa
również udźwiękowienie gry. Mimo, że soundtrack sam w sobie wybitny nie jest,
to fantastycznie komponuje się z całością. Sympatycznie wypada też polonizacja
w wersji kinowej. Chociaż jak na moje zabrakło trochę tego brutalnego i
wulgarnego języka z Fallout. Ale, może tak miało być? To co mnie chyba
najbardziej urzekło to sposób, w jaki gra została wydana. Za cenę 120zł
dostajemy naprawdę grubaśną wersję pudełkową, a w niej: Wasteland 2, soundtrack
Wasteland 2, gra Wasteland, piękne pocztówki, mapa pustkowi, wielostronicowa
instrukcja (naprawdę wielostronicowa), solidne pudełko. Prawie jak wersja
kolekcjonerska, a kosztuje jak normalna podstawka gry w tych czasach.
Dobra,
teraz czas troszkę pomarudzić, bo gra ideałem nie jest. Jak wspomniałem,
graficznie Wasteland nie powala. Nic to, ja jestem z tych co na grafikę nie
zwracają uwagi, a stawiają na grywalność... Ale czy wymagania sprzętowe nie
mogą być adekwatne do tego co widzimy na ekranie? No naprawdę, to już chyba
jakiś trend! Podobnie było z Archeage, było ładnie w HD... ale kto to odpali?
Ja nie. Kiedyś gry potrafiły być i ładne i mieć sensowne wymagania (Aion).
Kolejne co mnie boli... Czy my w końcu dostaniemy co-op’a albo jakiekolwiek
multi? Żaden Fallout ani Wasteland nie dają możliwości zabawy po sieci.
Dobra,był Tactics, ale to tylko potyczki między graczami. Gry od Black Isle
(Icewind Dale, Baldur’s Gate) dawały możliwość rozegrania przygody z
przyjaciółmi. Dlaczego nie możemy wspólnie powalczyć o przetrwanie na
napromieniowanych pustkowiach?
Reasumując, Wasteland 2 jest fantastyczną pozycją dla starych
wyjadaczy, dobrą grą dla młodych RPGowców, którzy lubią odkrywać świat.
Niestety jest to również bardzo nieudany zakup dla tych, którzy w takie gry nie
grali lub są przyzwyczajeni do nowego trendu.
Ocena: 8+/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz