środa, 8 października 2014

Gam-ER #11: Wasteland 2




W końcu! Wasteland 2! Co prawda w pierwszą część nie grałem. Dlaczego zatem się cieszę? A dlatego, że w końcu, po wszystkich Falloutach, wychodzi coś co jest pięknym ukłonem dla klasyki gier post-nuklearnych. Ja np. nie mogłem przeboleć tego, co Bethesda zrobiła z Fallout’em. Wiem, wystawiam się na lincz ortodoksów, ale mi poprostu Fallout 3 nie podobał się w żadnym stopniu. Co prawda Fallout: New Vegas było już sporo lepsze, ale to nie to samo co gry od Interplay Entertainment (które odpowiadało za pierwsze części Falloutów). I tak po tychże odsłonach Brian Fargo zbiera na Kickstarterze 2,7 mln. dolarów (potrzebował 900 tysięcy) na wskrzeszenie klasyki. Moim zdaniem pieniądze zostały bardzo dobrze wydane, a pracownicy (mam nadzieję) otrzymali słuszne wynagrodzenie za swoją pracę. 



W tytule napisałem, że Wasteland 2 jest pięknym ukłonem w stronę klasyki, dlaczego? Przede wszystkim grafika! Może wydawać się ona brzydka, ale uwierzcie mi, że był to zabieg zamierzony. Z tego silnika i przy takim nakładzie finansowym mogli zrobić wodotryski i wrzucić do „fapfolder”. Nie zrobili tego, bo wyszli z założenia takiego, jak wszyscy wyjadacze, że to nie grafika jest najważniejsza, a grywalność i to nam chcieli pokazać. Drugie, co rzuca się w oczy to tworzenie i rozwój postaci. Jest on tak bliski Falloutom a jednocześnie tak niepodobny do nich, że zarówno starzy wyjadacze jak i nowi gracze się odnajdą. Bardzo podoba mi się, że nie jesteśmy w stanie stworzyć drużyny idealnej, bo jakbyśmy nie kombinowali to zawsze będzie czegoś brakowało i za każdym razem będzie nas to bolało podczas gry. Oczywiście możemy w trakcie gry zainwestować punkty umiejętności w to co nam potrzebne, gdy tylko zdobywamy poziom... ale co z pozostałymi umiejętnościami? Zostawienie ich poskutkuje kolejnymi brakami. 


Tak, gra łatwa nie jest! Mi to się akurat podoba, bo strasznie denerwujące są te wszystkie ułatwienia w nowych produkcjach. Tak moi kochani młodzi czytelnicy, właśnie tak my się bawiliśmy jeszcze 8 lat temu. Mówiąc o poziomie trudności nie mam oczywiście na myśli trudności walk, bo to akurat możemy sobie ustawić. Trudność polega na prowadzeniu dialogów tak, by odnieść zamierzony skutek w zachowaniu NPC. System modernizacji sprzętu też może doprowadzić do białej gorączki, jeżeli źle rozwiniemy drużynę. Wiecie, jest to gra, w której cholernie dużo trzeba kombinować, a przez to rozgrywka nie jest super-dynamiczna. Bardzo mi się również spodobał system walki, który tutaj porównałbym bardziej do Banner Saga lub Gorky 17 niż Falloutów. I znów musimy kombinować, bo pole walki zbyt duże nie jest, dlatego czasem snajperem trzeba poświęcić turę by odejść na odpowiednią odległość, bądź ustawić postać tak by nie raniła sojuszników. Wczucie się w walkę bardzo potęgują wstrząsy ekranu czy impakt hit (jak bardzo przeciwnika boli? Widzę, że bardzo. Czuję, że bardzo! WIĘCEJ!). Fabularnie nie jest to pretendent do Oskara, ale mimo wszystko jest na czym się skupić. Chociaż moim zdaniem trochę zbyt wiele tu podobieństwa do Bractwa Stali z Fallout: Tactics. No okej, Strażnicy pomagają innym by inni mogli pomóc im. Bractwo pomagało innym, by zabrać dla siebie i pozostałości po wrogach i wszystko tym którym pomagali, a także zwerbować ich do siebie. Egoistyczna pomoc. Niezwykle podoba mi się klimat Wasteland2 i zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest on lepszy niż w jakiejkolwiek odsłonie Fallout’a. Jako, że rzecz dzieje się w Arizonie otoczonej przez radioaktywne chmury, to zbyt wiele na tych pustkowiach nie zobaczymy. Ale czy to źle? Odsyłam do Googli, by zobaczyć jak wygląda Arizona. No i właśnie dlatego niczego mi nie brakuje. Na klimat fantastycznie wpływa również udźwiękowienie gry. Mimo, że soundtrack sam w sobie wybitny nie jest, to fantastycznie komponuje się z całością. Sympatycznie wypada też polonizacja w wersji kinowej. Chociaż jak na moje zabrakło trochę tego brutalnego i wulgarnego języka z Fallout. Ale, może tak miało być? To co mnie chyba najbardziej urzekło to sposób, w jaki gra została wydana. Za cenę 120zł dostajemy naprawdę grubaśną wersję pudełkową, a w niej: Wasteland 2, soundtrack Wasteland 2, gra Wasteland, piękne pocztówki, mapa pustkowi, wielostronicowa instrukcja (naprawdę wielostronicowa), solidne pudełko. Prawie jak wersja kolekcjonerska, a kosztuje jak normalna podstawka gry w tych czasach. 


Dobra, teraz czas troszkę pomarudzić, bo gra ideałem nie jest. Jak wspomniałem, graficznie Wasteland nie powala. Nic to, ja jestem z tych co na grafikę nie zwracają uwagi, a stawiają na grywalność... Ale czy wymagania sprzętowe nie mogą być adekwatne do tego co widzimy na ekranie? No naprawdę, to już chyba jakiś trend! Podobnie było z Archeage, było ładnie w HD... ale kto to odpali? Ja nie. Kiedyś gry potrafiły być i ładne i mieć sensowne wymagania (Aion). Kolejne co mnie boli... Czy my w końcu dostaniemy co-op’a albo jakiekolwiek multi? Żaden Fallout ani Wasteland nie dają możliwości zabawy po sieci. Dobra,był Tactics, ale to tylko potyczki między graczami. Gry od Black Isle (Icewind Dale, Baldur’s Gate) dawały możliwość rozegrania przygody z przyjaciółmi. Dlaczego nie możemy wspólnie powalczyć o przetrwanie na napromieniowanych pustkowiach?

Reasumując, Wasteland 2 jest fantastyczną pozycją dla starych wyjadaczy, dobrą grą dla młodych RPGowców, którzy lubią odkrywać świat. Niestety jest to również bardzo nieudany zakup dla tych, którzy w takie gry nie grali lub są przyzwyczajeni do nowego trendu.

Ocena: 8+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz