piątek, 26 września 2014

Gam-ER #10: Archeage

Gam-ER #10: Archeage



      Jak na to trafiłem i dlaczego?
Jakieś 3 miesiące temu usłyszałem o nowym MMO czyli ArcheAge. Szumu wokół tego było wiele: że MMO Sandbox, że nieograniczony rozwój postaci i w ogóle SUPER. Zarejestrowałem się więc do zamkniętej Bety. Po jakimś tygodniu dostaje maila... oczywiście bez kodu, ale spam musiał wejść. Napisali w nim, że mogę przyspieszyć swoją kolejkę w beta testach, ale muszę im zapłacić. „Get the fuck out” pomyślałem i dalej czekałem na kod. Po kolejnych 2 tygodniach dostałem maila... bez kodu oczywiście. Ale napisali mi, że muszą się pochwalić tym, co wprowadzili, czymś jakże przefantastycznym i nowym, oraz że mogę to sprawdzić już teraz! Oczywiście jak zapłacę. Olałem to, więc do zamkniętej bety się nie dostałem w żaden sposób. Teraz wyszła wersja OPEN BETA, więc na świeżo ściągnąłem grę napędzany ciekawością. Już mi się instaluje, już prawie... iii już jest. Odpalam! Wybieram serwer i... muszę czekać w kolejce, a jestem 4791 na liście... system pokazuje czas „>1hour”. Po 3 godzinach wymiękłem! Następnego dnia bladym świtem zaatakowałem serwer i cudem się udało. Stworzyłem postać (na męskie nie da się patrzeć!) i ruszyłem do gry. Pierwsze wrażenia były w miarę okej, ale może to dlatego, że gra była tłem do rozmów na TS3. Pomijam, że gra po jakiś 2 godzinach się wyłączyła sama, a gdy chciałem wejść ponownie na serwer to już byłem wrzucony w kolejkę liczącą 2000 osób! Ludzie, w tej grze nie da się nawet zmienić ustawień graficznych, bo po zmianach gra musi się zrestartować, co jest jednoznaczne z kolejnymi godzinami czekania! Kolejnego dnia usiedliśmy już do gry razem z Quinką i gdy zaczęliśmy wymieniać się poglądami, tak moje zdanie zaczęło się odwracać. Czemu?! Czemu pytacie?! Już opisuję!


      Na ekranie bieda
Gra jest tak absolutnie biedna graficznie, że myślałem o wydrapaniu sobie oczu. Ja kurna rozumiem sawanny i pustynie, ale niech to jakoś żyje! Nawet trawy za wiele nie ma by próbować wmusić we mnie wrażenie, że biegam po jakimś żyjącym kraju. Fakt, że na ustawieniach ultra oraz odpalonym HD ta gra wygląda nieźle, a i przestrzeń się zapełnia odrobinę. Co do biegania. Na co byśmy nie wbiegli (o ile jakąś przeszkodę znajdziemy) postać porusza się zawsze tak samo, jak po gładkim betonie. Jedynie granie elfami pomaga przy odczuciach, bo zaczynają w lesie, gdzie od biedy to jakoś wygląda. Przy samym tworzeniu postaci także mamy biedny wybór. Dwie rasy ludzi (azjaci i europejczycy, którzy wyglądają jak azjaci), elfy wyglądający jak ludzie (mają sterczące uszy) oraz koto-ludzie. Ci ludzie-koty jeszcze dają radę, ale pozostałe 3 wyglądają identycznie i we wszystkich 3 rasach postacie męskie są jakieś metroseksualne. Mam wrażenie, że grafikom zabrakło pomysłu na rasy.

      Dźwięki... Wyłączone po 15 min.
Już pierwszego dnia wyłączyłem wszystkie dźwięki po 15 minutach (dosłownie). Dźwięki ataku były strasznie irytujące, a „plumkanie” imitujące muzykę z Chin bardziej przypominało dzwonek polifoniczny. 15 minut pierwszego dnia gry i już miałem dosyć dźwięków... BRAWO!


      Crafting, czyli co autor miał na myśli?
No tutaj to już popłynęli. Ja się za głupiego człowieka nie uważam, ale tego systemu nie ogarnąłem. Jak wszyscy dobrze wiemy, crafting jest jedną z najważniejszych rzeczy w grach MMO, napędzającą grywalność. To dzięki tworzeniu własnych przedmiotów brniemy dalej w grę lub odchodzimy na chwilę od głównego wątku, by odsapnąć.A w  Archeage nieeee! Ja w pewnym momencie złapałem się na tym, że usilnie omijałem wszystko, co z craftingiem związane mimo, że moja przygoda z nim trwała max 10 min. Ja wiem, że w różnych grach różnie się ten system przedstawia... nawet w Age of Wulin był on trudny, ale logiczny mimo wszystko! Tu nawet okienka są nieczytelne! Ja nie wiedziałem nawet, jakie okienko jest do czego. W tym systemie logika jest na tak niskim poziomie, jak niektóre zagatki w Broken Sword. Otrzymałem questa, który (jak się okazało) odnosił się do craftingu. Quest kazał mi iść w jakieś miejsce i zrobić „coś”. Poszedłem i dopiero po dłuższej chwili kręcenia się w kółko zorientowałem się, że jest jakaś machina do tworzenia tego „czegoś”. Okienko, jakie mi się otworzyło odrzuciło mnie na tyle, że spadłem z krzesła. Jednak mimo wszystko chciałem już dla świętego spokoju zrobić to „coś” i oddać questa, bo może jednak nie taki diabeł straszny.  Ano jednak straszny. Nie mogłem zrobić tego „czegoś”, bo to coś wymagało ode mnie materiałów w ilościach masowych. Co lepsze, nawet nie da się określić, gdzie tych materiałów szukać! Quest absolutnie nie wyjaśniał niczego. Pewnie po dłuższych oględzinach dałbym radę to jakoś pojąć, ale poprostu się poddałem.

      Questy – niezgodna grupa Quest Masters (Monsters?)
Tutaj sprawa wygląda tak (a przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam). Za questy odpowiedzialna jest grupa 4 osób, nazwanych przeze mnie Quest Masters. QM usiedli w kółeczku, każdy miał własny pomysł. Po czym wstali, wyszli i każdy zaczął do gry wrzucać swoje dzieła bez wiedzy innych i bez wzajemnej współpracy. I tak oto mamy questy z grubsza nie podobne do niczego. W ten sposób po ubiciu 4 drzewców idziemy pozwiedzać domek, następnie pozbierać kupy z ulicy, a na koniec zebrać loot z 15 żab! Oczywiście trochę to ubarwiłem, ale tak, zbiera się kupy z ulicy. Zadania są tak głupie (tak, to dobre słowo), że po wykonywaniu ich dłużej niż 2 godziny nasz mózg zaczyna przetwarzać informacje w języku niemieckim, to z błędami składniowymi i chińskim akcentem.  Ale i tak jest to lepsze niż zabawa w crafting... serio!

      Rozwój postaci
Pierwsze, co mnie rozwaliło na kawałki: każda postać na wejście dostaje łuk (wiem, marudze). Nie wiem po co, pewnie był w tym jakiś zamysł. Nieważne czy jesteś wojownikiem, magiem czy kapłanem, masz łuk i się ciesz. Wyszli z założenia, że bez łuku dla każdego, ktoś może poczuć się gorzej? Mi nawet bez tych wszechobecnych łuków jest słabo! Obiecywali nam prawie niczym nieograniczony rozwój postaci. I dostaliśmy to w sposób tak absurdalnie nielogiczny, że głowa boli. Przede wszystkim wszelkie możliwe skille, interface i w ogóle cała gra jest tak nieintuicyjna, że aby dojść do najprostszych spraw trzeba się ostro nagłowić. Co do rozwoju postaci to zamiary mieli dobre... ale zrobili dokładnie to samo, co ekipa Quest Masters. Stworzyli miliard klas postaci, aby gracze mogli z tego wybrać 3 dla siebie. Tak, na jedną postać składają się 3 klasy. Podobno miały się uzupełniać. Podobno. Niestety, wprowadzili te klasy bez zastanowienia. Wrzucili je na pałę do gry, byle dużo i skomplikowanie (Fuck Logic!). W ten oto sposób z około 120 możliwych kombinacji, grywalnych jest max 15 (o ile ktoś jest hard core, bez tego 10). Ja widziałem w tym systemie sposób, aby zagrać moją ulubioną postacią z papierowych RPG, czyli magiem bitewnym. Wiecie, zbroja płytowa, młot i zaklinanie swojego ekwipunku na różne sposoby... Moją wyobraźnię przelałem na Archeage i stworzyłem wojownika, a potem dobrałem do niego maga. Wiecie co z tego wyszło? Nie, nie mag bitewny, tylko wojowniko-mag. O wszelkiej syntezie skilli mogłem zapomnieć mimo, iż istnieje możliwość wykonywania combo ze skilli. Przy samym wyborze dwóch dodatkowych klas do naszej podstawowej jest takie mrowie skilli, że należałoby spędzić kilka godzin na ich przeglądaniu z kartką w ręku, aby pojąć która klasa dodatkowa najlepiej będzie pasowała do klasy podstawowej, i z której wyciągniemy najwięcej kombosów. Zatem królestwo, pół księżniczki i zielony koń dla tego, który ogarnie system combo. Moje combo polegało na tym, że rzucałem frost arrow w celu spowolnienia przeciwnika i doskok, by przypieprzyć mu z miecza. Skutek? Zwiększone obrażenia! W sumie to ciężko pojąć, po jaką cholerę spowalniam przeciwnika do którego zaraz i tak doskoczę? Żeby mi nie uciekł? Bo combo? WTF?! Na tego typu kombosach opiera się cały system rozwoju postaci: dany skill robi A, inny robi B, gdy działa na przeciwniku A. B znaczy bieda, bo zazwyczaj to B to zwiększone obrażenia i poza tym nic. Przerost formy nad treścią. A teraz jeszcze znajdź to B, które zadziała z A... Czarna magia i voodoo w jednym.

      Miał być sandbox, wyszły simsy
Twórcy gry obiecywali sandobx, a dostaliśmy jakieś mierne MMO z elementami Simsów. Sandbox mieliśmy w Age of Wulin, gdzie faktycznie mogliśmy zrobić prawie wszystko i sami szukaliśmy dla siebie zadań. Tutaj biegamy po prostu od questa do questa i tyle tutaj swobody co w WoWie (wybaczcie, nie chciałem obrażać WoWa). Z sandboxa został właściwie tylko „sand” na płaskich i nijakich graficznie lokacjach. Możemy siadać na jakiś pieńkach, zbudować swój dom (jak ktoś ogarnie ten pieprzony crafting), wchodzić na drzewa (po co, ja się pytam?) oraz inne tego typu fantastyczne smaczki.

      Parę dobrych szczegółów
No dobra, jest parę szczegółów, które odrobinę ratują tą grę. Przede wszystkim bardzo w porządku oklepuje się mordy przeciwników za pomocą broni białej. Widać, że ciosy mają w sobie trochę mocy i wchodzą w przeciwników. Naszą postać możemy ubrać w absolutnie każdy sprzęt, gdyż niema kar za założenie nieodpowiedniej zbroi (mag w zbroi płytowej! I z łukiem...). Wszystko okraszone jest poprostu jakimiś bonusami, ale to samo mamy w The Elder Scrols Online i to w lepszym wydaniu. Yyy... to chyba tyle. Ah nie, bym zapomniał! Reset podklas i skilli jest naprawdę tani, co jest ogromnym plusem, bo myślę, ze każdy skorzysta z tego 1593 razy. Tak właściwie reset, o którym wspomniałem wcześniej jest tańszy od najzwyklejszego miecza u vendora (?!). Graficznie gra nie jest najgorsza kiedy ustawimy ją na maksymalne detale i włączymy obsługę HD. Uda nam się to zrobić, jeśli mamy procesor 4-rdzeniowy oraz kartę graficzną conajmniej 1Gb z obsługą HD (ale czy warto?).

      Podsumowanie: kolejne chińskie gówno na rynku?
Biorąc pod uwagę, ile naobiecywali nam twórcy i ile kasy od nas chcieli wyciągnąć przed otwarciem serwerów, to dostaliśmy istne gówno. Wydaje mi się, że chcieli oni nas odstraszyć od tej gry jeszcze zanim wyszła na świat, a teraz kontynuują odstraszanie w samej grze. Chociażby gigantycznymi kolejkami na serwer. Chyba, że to było zamierzone. Może sami zrozumieli, co stworzyli i zmuszając nas do 3-4 godzinnego czekania, żeby wejść do gry, chcą nam oszczędzić tortur? Gdybym im zapłacił za dostęp do zamkniętej bety, to prawdopodobnie teraz skarżyłbym ich w sądzie za wyłudzenie pieniędzy! Cóż, Trion wypuścił na rynek kolejne chińskie bazarowe badziewie, jakiego pełno na rynku Free2Play. Cytując mojego kolegę „Mówiłem ci, że w Archeage największą przyjemność sprawia przyciśnięcie stosownego guzika w celu odinstalowania tego wynalazku”. Quinka jednak upiera się by dać tej grze szansę. Ja jednak podziękuję i dostosuję się do rady kolegi.

PS 1. Jeśli chcecie dostać się w miarę szybko do gry, proponuję serwer Amerykański. Oni już się chyba poznali na tej grze, bo pusto aż gwiżdże...
PS 2. Miały być standardowo screeny z gry, ale biorąc pod uwagę długi czas ładowania się gry plus wprowadzony patch (coś opornie się zasysa), postanowiłem sobie odpuścić...



Ocena 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz